KASIA, THE FORESTER’S DAUGHTER LEGENDA O KASI LEŚNICZANCE (english version, wersja polska)

Once upon a time, there lived a beautiful maiden at Zawodzie, near Myszyniec. Her name was Kasia. She was as slender as a pine tree in the Green Forest and she chirped like a nightingale. Her blue eyes looked so lovely that no young man in the area could resist her beauty. Her friends called Kasia “Forget-me-not”, which was not because she kept on forgetting things, but because she loved flowers very much. Kasia would often often sit in her garden, singing over the flower bed sparkling with a whole range of colors and scents.

In the garden of my dad
little pansies won’t get bad.
Yellow, purple, red, and white
we watch them all with delight.
They’re adored by flies and bees,
lines and dots put them at ease.
Even a swallow-tail butterfly
sat among them for a while.

She also liked bees, as befits a forester's daughter. She spent hours at the beehives, helping her father collect honey or separate the queen from the swarm.
When she was a bit older, she went to dances with the Kurps from the neighboring villages. She loved the traditional dances popular in her area: the kurp, the chodzony, or the wyrywas. But the idyllic and peaceful time ended unexpectedly.
A war broke out and the Swedish troops entered the Green Forest. Her father and brother joined the Kurpie division. They were excellent shooters and fought bravely against the Swedes. When not fighting, their duty was to carry a large copper cauldron used for cooking pea soup or brewing grain coffee.
Despite the fierce defense, the Swedes captured Myszyniec. The invaders decided to get even with the Kurps, who had dared to oppose them. Swedish soldiers made patrols of the forest looking for Kurpie fighters. Those Kurps who were caught were executed brutally. Very often they were hanged on rope used by beekeepers. Sometimes the men died on the branches of their own beehive trees.
One day, a Swedish patrol stopped a beautiful maiden walking on her own deep in the forest. It was Kasia, the forester’s daughter. She was accused of passing on information on the Swedes to the Kurpie fighters. Kasia was tormented and interrogated very brutally, but she didn't betray her father or brother, or the Kurpie unit.
The Swedish commander was angry that the only person to be caught was a maiden and none of the Kurpie shooters. He thought of executing her by hanging from an ancient oak tree, the oldest in the area. On reflection, he decided to use punishment serving as a warning to the Kurps. He ordered his cavalry men to throw Kasia into the rotten interior of that oak, and cover the hollow with a large field stone. In this way Kasia was sentenced to die of thirst and hunger. To prevent any help, two guards were to stay there for a few days, until her death.
Rumor has it that the next day one of the guards went to a nearby cottage at the edge of the forest, where the Swedish unit was stationed, to pick up provisions. The other guard, captured by the pleas of the beautiful maiden or maybe out of love for her, chose to hang himself rather than let her go.
In the spring of the following year, a lot of flowers appeared in the clearing around that oak, many of them white and greenish. People say it was the Kurps from the Green Forest who had died in the battles against the Swedes, who came thus to pay tribute to Kasia for her courage and heroism. Until late winter, the clearing glowed green and smelled of the flowers.
People also say that at a full moon, a wolf would come to the clearing, under the oak tree, and then a howl could be heard in the villages nearby. The wolf is believed to be the Swedish cavalry man who had taken his life.
The oldest Kurps say that on the anniversary of Kasia's death, at midnight, the branches of the ancient tree moan with a human voice. And the murmur of its leaves sounds like the whisper of the dying maiden. If you listened carefully, you could understand every word.
tłum. Wioletta Piaścik

 

LEGENDA O KASI LEŚNICZANCE

W Zawodziu, koło Myszyńca, mieszkała kiedyś śliczna Kurpianeczka. Na imię miała Kasia, a w domu wołano na nią Kasieńka. Była piękna i smukła jak sosna w Puszczy Zielonej, szczebiotała niczym słowik, a jej modre oczka tak patrzały, że żaden kawaler w okolicy nie oparł się jej urodzie. Koleżanki nazywały ją niezabudką – nie, nie dlatego, że nie nosiła butków, ale dlatego, że bardzo kochała kwiatki. Często uśmiechnięta przesiadywała w ogródku, śpiewając nad klombem mieniącym się całą gamą barw i zapachów.

W ogrodzie mego tatki
Rosną małe bratki.
Są białe, żółte, fioletowe i czerwone,
A każdy zapatrzony w swoją stronę.
Odwiedzają je pszczółki, muszki przeróżne,
Może ze względu na te kropki, kreski i plamki podłużne.
Przysiadł na chwilę nawet Paź Królowej
Od razu poznałam, że lubi kwiatki kolorowe.

Oprócz kwiatów, jak przystało na córkę leśnika, lubiła pszczoły. Nieraz całymi godzinami przesiadywała przy barciach, pomagając ojcu przy wybieraniu miodu lub też przy oddzielaniu od pszczelego roju królowej matki. I tak upływał jej rok za rokiem.
Gdy już była panienką, chodziła na zabawy z Puszczakami z sąsiednich wiosek i tańczyła słynne w tych stronach tańce: kurpia, chodzonego, wyrywasa. Ale czas sielanki i spokoju niespodziewanie skończył się.
Wybuchła wojna: - Do puszczy wkroczyły wojska szwedzkie. Jej ojciec i brat wstąpili do chłopskiego oddziału. Podczas walk dzielnie walczyli strzelając do nieprzyjaciół, a po stoczonych walkach nosili wielki, miedziany kocioł, w którym gotowano grochówkę lub parzono kawę zbożową dla walczących.
Pomimo bohaterskiej obrony ze strony Kurpiów Szwedzi podeszli pod Myszyniec. Schwytanych powstańców wieszali na bartniczych linach; zdarzało się, że na konarach ich własnych barci.
Pewnego dnia, szwedzki patrol zatrzymał piękną leśniczankę pod pretekstem przenoszenia do leśnego oddziału ważnej wiadomości.
Pomimo cierpień zadawanych przez szwedzkich żołdaków, Kasia nie wydała ani ojca, ani brata, ni kurpiowskiego oddziału, gdyż bardzo kochała swoich bliskich i piękną Zieloną Puszczę. Szwedzki dowódca wpadł w gniew, że nikogo ze strzelców tego dnia nie pochwycił – jedynie białogłowę. Postanowił piękną Kurpianeczkę przykładnie ukarać: wyszukał stary dąb w puszczy, najstarszy jaki rósł w okolicy, a ponieważ wstyd mu było wieszać dziewczynę na drzewie, rozkazał rajtarom, by wrzucili Kasię do spróchniałego wnętrza, a w otwór dziupli wsadzili duży, polny kamień. Przy dębie postawił dwóch wartowników, którzy przez kilka dni mieli pełnić wartę.
Wieść głosi, iż następnego dnia jeden z rajtarów pełniących wartę udał się do pobliskiej chatki, położonej na skraju puszczy, gdzie stacjonował szwedzki oddział, by zjeść śniadanie i odebrać prowiant. Drugi wartownik, ujęty prośbami ślicznej Kurpianeczki – może z miłości do niej – powiesił się. Nie wypuścił jednak dziewczyny w obawie przed karą, jaka by go spotkała za niewykonanie rozkazu.
Wiosną, następnego roku, na polanie wokół dębu pojawiło się dużo kwiatów. Wśród kwitnących roślin były też kwiaty o barwie białej i duża ilość o barwie zielonkawej. Kurpie z Puszczy Zielonej – którzy zginęli w bitwach ze Szwedami – pojawili się pod postacią kwiatów, by oddać cześć zmarłej Kasi za jej odwagę i bohaterstwo.
Do późnej zimy jaśniała polana zielenią i pachniała kwiatami.
Nocą, przy pełni księżyca, pod dąb przychodził wilk i wówczas w najbliższych wioskach leżących na obrzeżu puszczy słyszano wycie. Podobno tym wilczurem był szwedzki rajtar, który odebrał sobie życie przez powieszenie.
Najstarsi Kurpie mawiają, iż każdego roku o północy, w rocznicę śmierci Kasi gałęzie sędziwego drzewa jęczą ludzkim głosem. A szmer liści jest szeptem konającej dziewczyny.
Kto się dobrze wsłucha, może zrozumieć poszczególne słowa.

 

Stanisław Kałucki

 

rys. Marcin Sutuła