Dawne bartnictwo kurpiowskie

Wolno nie być głębokim badaczem,

ale pod karą haniebnego wstydu,

nie godzi się nie znać ziemi,

na której mieszkamy.

(Władysław Syrokomla)

 

 

 

Dawne profesje leśne są niczym soczewka, w której ogniskuje się historia ziemi kurpiowskiej. Do nich należy między innymi bartnictwo. Historia gatunku ludzkiego związana ze słodkim przysmakiem sięga zarania dziejów. Człowiek interesował się miodem już kilkanaście tysięcy lat temu, gdy nauczył się wybierać go z naturalnych gniazd pszczelich w rozpadlinach skalnych. Na przestrzeni kolejnych tysiącleci człowiek nauczył się dbać o roje i ich produkt, prowadzić gospodarkę bartną.

Znamiona bartników nowogrodzkich i ostrołęckich

Okres średniowiecza to czas gdy bartnictwo zostaje zinstytucjonalizowane, powstają sądy bartne i pisemne statuty z obowiązkami, prawami i przywilejami ludzi parających się bartnictwem. Od wieku XV następuje powolny upadek bartnictwa spowodowany intensywnym pozyskiwaniem drewna. W XVIII wieku większe skupiska barci istniały jedynie w Borach Tucholskich oraz w Puszczach: Kurpiowskiej, Białowieskiej i Augustowskiej. Terenem, na którym bartnictwo przetrwało najdłużej była Puszcza Kurpiowska. Spowodowane to było bardzo późnym zaludnieniem. Osadnictwo przekroczyło linię Narwi dopiero po zwycięskiej wojnie z Zakonem Krzyżackim, a dokładniej po 1410 r., tym samym wkraczając w dziką Zagajnicę.

     Pierwszymi, którzy zaczęli przenikać do Puszczy, wykorzystując jej bogactwa byli bartnicy, smolarze, rudnicy, myśliwi i rybacy. Oni też byli pierwszymi osadnikami Puszczy. Zanim jednak osiedlili się na stałe, przebywali w niej sezonowo mieszkając w osadach przyległych do kniei, a w Puszczy stawiali sobie jedynie szałasy tzw. budy, które były dla nich schronieniem na okresy przebywania w Puszczy.

     Praca bartnika była trudna, wymagała dużego wysiłku i znajomości zawodu. Zaczynała się wczesną wiosną, a kończyła jesienią. Prace wiosenne bartnik rozpoczynał od przeglądu drzew bartnych, ich naprawy i oczyszczenia ze szkodliwego robactwa. Następnie wyrabiał nowe barcie dla umieszczenia nowych rojów pszczelich.

     Najniższą jednostką gospodarczą w bartnictwie był bór. Barcią nazywano pojedyncze drzewo bartne, jak i otwór wydrążony w drzewie. Niezmiernie trudno jest dokładnie sprecyzować bór, nie mniej jednak przyjąć można na podstawie analizy źródeł, że borem nazywać będziemy barcie w ilości około 60 należące do danego bartnika.

Obowiązkiem bartnika było oddanie rocznie z jednego boru, za pośrednictwem starosty bartnego rączki miodu. Geneza daniny miodowej wywodzi się z czasów piastowskich. Zwierzchnikami bartników byli starostowie. Ponadto wśród bartników działały sądy bartne, w starostwie ostrołęckim taki sąd istniał już na początku XVI wieku. Bartnicy posiadali własne organizacje zawodowe o zasadach zbliżonych do organizacji cechowych. Specyfiką tych bractw był ich niejednolity skład społeczny. Bartnikami w puszczach nadnarwiańskich byli chłopi, mieszczanie i drobna szlachta. Zachowane zbiory prawa bartnego Krzysztofa Niszczyckiego z 1559 roku oraz Stanisława Skrodzkiego z 1616 roku, zawierają wiele wiadomości o strukturze organizacyjnej towarzystw bartniczych.

    W społecznym życiu członków organizacji bartniczych najważniejszą rolę pełnił wyznaczony przez starostów ostrołęckich, łomżyńskich i przasnyskich starosta bartny. Był on pośrednikiem pomiędzy starostami a bartnikami. Posiadający szerokie uprawnienia samorząd, który składał się z ławników i starosty wybierany był już przez samych bartników. Do najważniejszych uprawnień starosty bartnego należało sprawiedliwe wydzielenie poszczególnym bartnikom jednakowych obszarów puszczy, tzw. borów, na których można było wydziać barcie. Aby zostać bartnikiem, trzeba było znać się na sztuce podkradania miodu i złożyć przysięgę posłuszeństwa wobec sądu i urzędu bartnego. Prawo bartne wykluczało przyjęcie do grona bartników kobiet i mężczyzn o niedobrym urodzeniu - jako z bękartów spłodzony, albo też bękart sam, wyznaczało też skrupulatnie najmniejszą ilość drzewa, którą należało rokrocznie do boru wydziać. Stanisław Skrodzki określa tę liczbę na 15 sośni. Bartnicy chętnie wybierali drzewa nad strugami, ażeby korzystać z drogi wodnej. Czółna w XVI i XVII wieku odgrywały znaczącą rolę – bartnikowi każdemu bez czółna, w którym się do roboty swej bartnej przez rzekę, albo przez potoki przewozi, tak, jako dobremu gospodarzowi bez konia, bardzo źle.

    Do prac bartnych szlachta, podobnie jak chłopi i mieszczanie zakładała kurpie - obuwie z łyka lipowego. Wyrobione przez bartnika w rosnącym drzewie pomieszczenie zwało się dzienią. Na barcie wybierano najczęściej sosny, rzadziej dęby lub inne drzewa. Wartość dębu bartnego równała się dwóm sosnom bartnym. Sosna mająca dwie dzienie zwała się - sosną odwójną, a mając trzy - sosną otrójną. Wyraz sosna oznaczał drzewo zawierające barć, sosna bez barci zwała się pospolicie chojką. Dzienie wyrabiano przeważnie od strony południowo-wschodniej w sosnach dużych, ponad 120-letnich, na wysokości od 4 do 16 metrów. Górna część dzieni miała nazwę głowa, środkowa ocznik, dolna nogi bądź dupa. Otwierana część dzieni zwała się dłużnią, a przeciwna plecami.

     Przed osadzeniem pszczół w barci bartnik farbował dzień, tj. wymazywał ją wewnątrz zanętą, aby zwabić do niej rój, a ponadto nabijał barć tj. nalepiał w głowie roztopionym woskiem susz, czyli plastry próżne. Wszelka praca przy pszczołach w barciach zwała się tworzeniem. Wchodzenie na drzewo za pomocą leziwa - .....zeniem, a miodobranie - kleczeniem. Wydzieranie pszczół z barci karane było szczególnie surowo. Wynikało to z przekonania, że pszczoła jest owadem świętym. Gdy pszczoły wiodły się pomyślnie, uważano to za szczególną łaskę bożą, a kradzież pszczół była świętokradztwem. W liturgii chrześcijańskiej święcone gromnice z czystego wosku w rękach umierających miały odpędzać złe moce.

    Z miodem wiązało się zapotrzebowanie na trunki zwane miodami syconymi. Poważne jego ilości zużywano również w gospodarstwie domowym jako przyprawę. Dość znaczne było też zastosowanie miodu w lecznictwie. Co się tyczy wosku, to był on w niektórych dziedzinach niezastąpiony. Najwięcej pochłaniał go wyrób świec, zwłaszcza dla potrzeb liturgicznych. Znaczne też ilości zużywano do bielenia płótna. Ponadto znajdował zastosowanie w garbarstwie, stolarstwie, i garncarstwie.

    Do dziś trudno jest określić wielkość zbiorów miodu z jednej barci. Znając jednak pojemność dzieni można obliczyć, że zbiór miodu z jednego roju w dobrym roku wynosił przeciętnie 10 kg, a wosku z jednej barci pozyskiwano rocznie w granicach jednego kilograma.

 

   Znamiona bartne odgrywały znaczną rolę. Były to mało skomplikowane, proste formy przecinających się rębów podłużnych. Tworzyły one różne krzyżopodobne figury. Używano ich nie tylko do znaczenia borów, lecz także do znaczenia osobistych rzeczy bartników. Każdy bartnik piętnował swoim znakiem swoją barć.

    Wolność osobista bartników i prawo posiadania broni wpłynęło na wykształcenie się cech hardości, dumy i zadzierzystości Kurpiów. Fakt publicznego znieważenia i pobicia szlachcica przez człowieka z gminu mógł mieć miejsce w Rzeczypospolitej szlacheckiej jedynie na Kurpiach: Wiatr marcowy, a Kurp borowy; Spotkać Kurpia w borze, to lepiej w łeb strzelić sobie - mówią przysłowia ludowe. Do rejestru buntów kurpiowskich należą m.in. liczne zatargi bartników z władzami i wykonywanie szeregu samosądów.

    Zanim przystąpię do opisu smutnego epizodu upadku bartnictwa, muszę wspomnieć jeszcze o niedźwiedziach. Bowiem niedźwiedzie, tak jak i bartnicy, w stosunku do miodu miały podobne zadania. Jedni drugim w paradę wchodzili. Za pomocą przyrządu zwanego samobitnią bartnicy walczyli z niedźwiedziami. Był to pieniek drzewa przywiązany do barci za pomocą liny. Niedźwiedź odpychając przeszkodę na swojej drodze po chwili dostawał od niej uderzenie, więc odpychał ją znów ze zwiększoną siłą, po czym pień drzewa zwalał niedźwiedzia z drzewa na zaostrzone u góry kołki. Nie zawsze samobitnia była skuteczna, czasem zwierzę znudzone schodziło z drzewa.

    Upadek bartnictwa na terenie Puszczy Kurpiowskiej rozpoczyna się pod koniec XVII w. Katalizatorem jest tu naturalnie proces osadnictwa, szybkie karczowanie lasów i tym samym zmniejszający się obszar borów. W początkach XVIII wieku większość bartników posiada już tylko półborki bartne - czyli około 30 barci czynnych na głowę.

Do ostatecznego upadku bartnictwa przyczyniła się utrata niepodległości. Zarządzeniem władz pruskich w 1801 roku zniesiono prawo bartne i wprowadzono ustawodawstwo pruskie. Nie mniej jednak ostatnie relikty bartnictwa przetrwały dłużej. Władze pruskie systematycznie niszczyły drzewostan wraz z drzewami bartnymi. I tak ostatnie większe pozostałości barci giną w latach 1815-1840. W niektórych tylko częściach puszczy pozostała znikoma ilość drzew bartnych, które w stanie szczątkowym przetrwały jeszcze do I wojny światowej, a nawet sporadycznie do dziś. Kilka sosen bartnych stoi w stanie naturalnym w rezerwacie Czarnia (powiat ostrołęcki, gmina Czarnia). Gdy udamy się do tego rezerwatu, choć w niewielkim stopniu będziemy mogli wyobrazić sobie dawną Puszczę - ogromną, wilgotną, ciemną, z wieloma mokradłami. Uświadomimy sobie wtedy, że jeszcze 300 lat temu ludzi tu żyjących można śmiało porównać (pod względem jakości życia) do plemion tropikalnych lasów, a liczba ludności nie przewyższała tysiąca. Daje temu dowód sprawozdanie jezuity Ł. Kościeszy-Załuskiego, który przebywał w połowie XVII w. w Puszczy: Ludzie są tam całkiem leśni (...). Więcej niż 200 ludzi częścią siedzi na jednym miejscu, częścią koczuje zajmując się bartnictwem, mnóstwo jest też i myśliwych. (...) Wszyscy inni posiadają niziuteńkie chałupki pokryte prostą darnią, bez okien, bez stołów ani innych udogodnień. Światło i ciepło daje im ognisko, w które dzień i noc, o każdej roku porze rzucają olbrzymie pnie drzew. Łóżkiem ich jest ziemia i ledwie nieco słomy. Oberwani, półnadzy wychodzą z domu, reszta ich dzieci, a nawet starsza młódź obojga płci nadzy łażą bez żadnego wstydu.

    Społeczność bartników na pewno wytworzyła liczne obrzędy i zwyczaje, o których źródła milczą. Jednak analizując obrzędy pierwszych pszczelarzy przydomowych, można przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że liczne wierzenia dotyczące pszczół były kontynuacją wierzeń dawnych bartników. To jednak materiał już na inny artykuł dotyczący pszczelarstwa przyzagrodowego.

 

    Na zakończenie warto przekazać fakt powstania w 2018 roku Kurpiowskiego Bractwa Bartnego, które realizuje swoje cele poprzez wyrabianie nowych barci w drzewach w Puszczy Kurpiowskiej i zasiedlanie nowymi rodzinami pszczelimi. Kurpiowskie Bractwo ma obecnie 18 członków w tym potomków starych bartników co można powiedzieć daje ciągłość przekazu tego oryginalnego fachu. Bractwo ma na swoim kącie już 30 wydrążonych barci na naszym terenie.

 

 Adam Kazimierz Bakuła