Tradycje rękodzielnictwa

Przemysł domowy, rzemiosło i chałupnictwo wsi kurpiowskiej Puszczy Zielonej – tak o dziś podziwianej i uznawanej przez nas twórczości ludowej, pisała Wanda Paprocka w 1967 roku w książce o takim właśnie tytule.


Wycinanki, palmy, kwiaty z bibuły, plecione koszyki, koronki, hafty, tkaniny, pisanki dziś są dla nas dziełami sztuki. Niegdyś były przedmiotami robionymi dla potrzeb własnych, do codziennego użytku, do ozdoby chałupy, dla przyjemności mieszkania wśród barwnych pająków, kierców, wycinanek, czy dla zabawy dzieciom. Te wszystkie umiejętności były przekazywane z pokolenia na pokolenie i dzięki temu możemy je dziś podziwiać, a czasami podpatrywać ich twórców przy wyrobie dzieł. Do ich tworzenia potrzebny był i jest artyzm, wyobraźnia, talent. Noblista Orhan Pamuk pisał, że artyście nie wystarczy, by jego dzieła wzruszały, on chce zmieniać nasze umysły. Zmieniają nas zatem kunsztowne gwiazdy i leluje, misterne koronki, Chrystusy wydłubane w drewnie. Zmieniły też nasze spojrzenie na dzieła, które z wyrobów użytecznych, chałupniczych stały się dziełami sztuki ludowej.
Wielkie zasługi dla przetrwania rękodzieła miały spółdzielnie ludowe, które zarówno skupowały, jak i „produkowały” tkaniny, wycinanki, koronki. Jedna z takich spółdzielni powstała w Kadzidle. Niestety nie przetrwała czasów przemian, ale zaznaczyła się wyraziście w historii regionu.

 

 

Należy przypomnieć, choć w kilku zdaniach, tradycje, z jakich zrodziła się idea powołania, a potem rozwój Spółdzielni Pracy Przemysłu Ludowego w Kadzidle. Dzieje zasiedlania Puszczy Zielonej zawsze podkreślały konieczność zaspokajania przez osadników zdecydowanej większości potrzeb w ramach własnych. Rozwinęły się z tego różne dziedziny rzemiosła wiejskiego, w tym także produkcja tkanin, zarówno lnianych, jak i wełnianych. Powszechność tego zajęcia w naszym regionie mogła mieć wpływ na decyzję Ministra Skarbu Ks. Druckiego – Lubeckiego zakładania fabryk włókienniczych w miastach nadnarwiańskich. Wybór Ostrołęki na miejsce „fabryki” płócien wiązał się m.in. z tanią i fachową siłą roboczą w okolicy. Niestety, pierwsze, konkretne działania zniweczył wybuch powstania listopadowego, a szczególnie bitwa na podostrołęckich błoniach.
Produkcja tkacka nie została na Kurpiach zaprzestana. W. Kula, wybitny historyk gospodarczy, stwierdził, iż w II połowie XIX w. powiat ostrołęcki posiadał największą bezwzględną i względną produkcję płótna w całej guberni płockiej. Ożywienie w tkactwie wprowadziły przepisy celne z 1877 roku, ograniczające sprowadzanie do Królestwa Polskiego sukna i płótna. Korzystali z tego mieszkańcy Ponarwia, a wyroby kurpiowskie, zwłaszcza płótna, były wysoko cenione w całej Kongresówce.
Poważne zniszczenia podczas I wojny światowej spowodowały braki nie tylko w budownictwie, ale i wyposażeniu domowym (w tym krosien), a także surowcu. Dla zaradzenia pogarszającej się sytuacji miejscowej ludności Towarzystwo Popierania Przemysłu Ludowego zorganizowało w 1927 roku dwie spółdzielnie tkackie: „Kurpiankę” w Myszyńcu i „Lipniczankę” w Lipnikach. Po kilku latach ze względu m.in. na kryzys światowy, konkurencję wyrobów fabrycznych, niedoinwestowanie, obie spółdzielnie zamknięto. Pomimo upadku zorganizowanych form produkcji i zbytu, pozostały umiejętności manualne. Konieczność sprzedaży własnych wyrobów, wykształtowały u tkaczek – ale także u innych rękodzielników – konieczność solidnego wykonania, jak również rozwijania umiejętności artystycznych.

 

 

O tych ostatnich umiejętnościach przekonali się organizatorzy konkursu i wystawy w Kadzidle w maju 1948 roku. Kolejny konkurs (1949 r.) na najładniejsze wnętrze chaty kurpiowskiej potwierdził i upowszechnił w kraju zdolności i poczucie piękna u mieszkańców
Puszczy Zielonej.
Powodzenie obu konkursów podsunęło myśl utworzenia w Kadzidle rękodzielniczej spółdzielni cepeliowskiej. Jej gorącym zwolennikiem został miejscowy proboszcz ks. Mieczysław Mieszko. Jak wspominają, pamiętający zwołane przez ks. Mieszkę zebranie „przyszło trzystu Kurpiów, wysłuchało słów zachęty i milcząco wyszło”. Przede wszystkim bali się oni wciągnięcia do „kołchozu”, o którym zaczęto w tych latach coraz głośniej mówić. Znalazło się wówczas jedynie 29 osób, które podpisały deklarację członkowską i tym sposobem w 1950 roku powstała Spółdzielnia Pracy Przemysłu Ludowego i Artystycznego w Kadzidle. Pierwszym jej prezesem został Szczepan Sobiech, a przewodniczącym Rady Nadzorczej Józef Zglejc. Spółdzielnia zajmowała przez kilka lat różne wynajęte pomieszczenia, a jej działalność opierała się w głównej mierze na skupie wykonywanych w terenie tkanin.
Z chwilą, gdy przewodniczącym Rady Nadzorczej został ks. M. Mieszko, zwiększył liczbę członków Spółdzielni do 300 i nadał jej prawdziwie regionalny charakter. Jednocześnie podjęto działania na rzecz wystawienia budynku spółdzielni.
Propozycja ta znalazła zrozumienie u władz, znalazły się też środki. Projekt nowoczesnej spółdzielni opracował prof. Bohdan Pniewski, a same budynki wzniesiono w latach 1959 – 1961.
Obiekt Spółdzielni składał się z dwóch części: z tzw. zakładu zwartego mieszczącego farbiarnię, przędzalnię, tkalnię (16 krosien), wykańczalnię i magazyn oraz z budynku socjalnego, gdzie znajdowały się – sala widowiskowa, garderoby, biura Spółdzielni, pokoje gościnne.
Spółdzielnia opierała swą główną działalność na tkactwie (zakład zwarty i 500 tkaczek w terenie), była jednocześnie spółdzielnią o całkowitym statusie regionalnym. Nad tym właśnie regionalnym charakterem wyrobów, czyli wyszukiwaniem w terenie starych wzorów tkackich i wprowadzaniem do produkcji czuwał nadzór etnograficzny i artystyczny Spółdzielni (m.in.
Czesława Konopkówna, Elżbieta Zaborowska, Lilia Trochimczyk i Bernard Kielak), a także komisje artystyczne w Warszawie.
Taki ścisły nadzór nad wyrobami przechodzącymi przez Spółdzielnię spowodowany był podstawowymi jej zadaniami: zachowaniem tradycyjnego rzemiosła i sztuki ludowej tego terenu oraz poprawą sytuacji ekonomicznej mieszkańców regionu kurpiowskiego, zwłaszcza Kadzidła i najbliższej okolicy.

 

 

Obok sfery produkcyjnej istniała druga część – tzw. skup i nakładztwo. W tej części skupowano zamawiane wcześniej wycinanki oraz przedmioty związane z plastyką obrzędową: kierce, bukiety z bibuły, pisanki, palmy wielkanocne, wypieki z ciasta. Wszystkie te wyroby nie były nigdy na Kurpiach przedmiotem handlu, nie miejsce tu jednak na omawianie roli „Kurpianki” w reaktywowaniu niektórych obszarów tej plastyki (np. pieczywo obrzędowe – byśki i nowe latka).
Można wyróżnić także, jak gdyby część trzecią działalności Spółdzielni lub drugi obszar skupu, na który składało się przyjmowanie mebli (krzesła, taborety) wyplatanych słomą, półeczek, szafek, a także rzeźb drewnianych, wyplotów ze słomy i korzenia jałowca lub sosny.
Obok dyskusyjnych zjawisk, charakterystycznych dla całej działalności spółdzielni cepeliowskich, kadzidlańska spółdzielnia spełniała wielce pożyteczną rolę. W pierwszym rzędzie namawiała do działalności artystycznej miejscowych rękodzielników, do uczestnictwa w konkursach, wystawach i przeglądach sztuki ludowej, a co za tym idzie brała jakby „odpowiedzialność” za prace – dokonywano wstępnej oceny i selekcji przyniesionych wyrobów, co wpływało na fakt, iż Kurpianki zdobywały w większości czołowe miejsca w konkursach i przez to znane były i wysoko cenione w całym kraju, a nawet za granicą.
Oprócz działalności produkcyjno – skupowo – handlowej ogromną rolę odegrała Spółdzielnia „Kurpianka” w zachowaniu i popularyzowaniu folkloru puszczańskiego – miejscowych pieśni, tańców, niektórych obrzędów (np. weselnego), ale jest to temat na osobne potraktowanie.


Iwona Zyśk, Bernard Kielak/Kurpie
Fot. A.Wołosz, Na zdjęciach twórczynie: Stefania Dawid, Stanisława Staśkiewicz, Krystyna Świder.
Fot. Archiwum ZK, Budynek, w którym niegdyś mieściła się spółdzielnia „Kurpianka.”


Drukuj